przez ów kilka dni postanowiliśmy zdobywać szczyty okolicznych gór.
Pierwszego dnia poszliśmy na Poleński - ponad 1600m n.p.m.
O szlakach można pomarzyć. Widzisz przed sobą górę i po prostu idziesz. Musisz się zorientować, pokonać głuszę. Czasami trasa staję się łatwa i miła. Gdy wychodzisz ponad górną granicę lasu, wydawać się może, że już do szczytu niedaleko. Teraz jednak zaczyna się dopiero droga przez mękę. Śnieg leży do kolan. Przedzierasz się przez kosodrzewinę. Ten gąszcz jest wysoki na 3 metry. Brnęliśmy przez kosodrzewiną 2 godziny. W końcu zrobiło się późno. Postanowiliśmy zawrócić. Kilka dni później okazało się, że byliśmy około 10 minut od szczytu...